czwartek, 19 listopada 2009

Zaskakujące spotrzeżenia poczynione w trakcie koncertu.

Jakiś czas temu byłem w Katowicach na koncercie zacnego duetu Stańko i Smolik. Bardzo cenię obu muzyków i bardzo byłem ciekaw efektów ich współpracy. Koncert okazał się niezwykle udany. Brzmienia charakterystyczne dla Smolika po mistrzowsku ubarwiała trąbka Stańki - mistrza mistrzów. Towarzyszący im zestaw muzyków to absolutna polska ekstraklasa. Tamtego wieczoru można było chłonąć kawał dobrej muzyki. Inspiracją koncertu było dzieło Stanisława Ignacego Witkiewicza "Narkotyki, Niemyte Dusze". Nagrania fragmentów dzieła czytanego przez Marka Walczewskiego stanowiły podkład i inspirację dla muzyki wykonywanej na scenie.

Zadziwiające jest to, jak ciekawą wypadkową dała twórczość trzech, całkowicie odmiennych od siebie artystów. Każdy z nich stanowi przecież wartość samą w sobie. Czy jest sens i potrzeba miksowania na jednej scenie tak różnorodnej twórczości? Przebieg koncertu potwierdził sens eksperymentowania. Odczuć to było można po radości tworzenia widocznej ze sceny oraz po bardzo dobrym odbiorze przybyłych na koncert.

Po jakimś czasie wrócić musiałem do rzeczywistości. Brnąc w niej po kolana pozazdrościłem muzykom. Jakby bowiem nie patrzeć na ich działalność, jest to typowa działalność usługowa. Usługi, jak to usługi, świadczone są na różnym poziomie. Tu akurat miałem do czynienia z usługą wyświadczoną mi na wysokim poziomie, za co też musiałem, nie dyskutując wiele, stosownie zapłacić. Nie tylko zresztą ja! Także pozostali usatysfakcjonowani usługobiorcy zgromadzeni na sali koncertowej Górnośląskiego Centrum Kultury. Zwabiły nas tu głównie nazwiska usługodawców i stosowna reklama usługi.

Różnorodność poziomu świadczonej usługi w tej branży jest zjawiskiem naturalnym. Nie są odczuwalne starania mające na celu zrównanie honorariów. Dobry, solidny muzyk zarabia znacznie lepiej niż wioskowy, weselny grajek bez jednej struny, spisujący fonetycznie słowa angielskojęzycznych przebojów.
Mało tego! Nie są znane sytuacje, w których organizatorzy koncertów przy doborze muzyków skłonni byliby posługiwać się kryterium najniższej ceny jako jedynym kryterium doboru muzyków. Efekt działania orkiestry zatrudnionej według tego kryterium jest łatwy do przewidzenia. Zresztą nie tylko orkiestry. Wszelkich świadczonych usług! Także tych najstarszych!

Wielką wartością działalności uprawianej przez muzyków jest absolutny brak ograniczeń i związana z tym otwartość na nowe, inne, jeszcze nie znane i nie eksplorowane. Dążeniem naczelnym jest osiąganie coraz to wyższego poziomu sztuki i związanego z tym coraz większego usatysfakcjonowania odbiorcy. Rzecz jasna - świadomego odbiorcy.

A cóż się dzieje z bliską mi i świadczoną przeze mnie usługą? Dążenie do głównej idei świadczonej przeze mnie usługi - najwyższego poziomu usługi czyli najsprawniej i najcelniej odgadywanej i prognozowanej wartości nieruchomości nie stanowi głównego motoru działania moich towarzyszy doli i niedoli. Zabieganie o celność i dobrą sprawność traktowane jest jak dziwactwo i niepotrzebny nikomu ekscentryzm.
Każden jeden z góry wie co do niego należy. Usługa polega na wykonaniu tego co należy, co uprzednio ustalono a nie poszukiwaniu, na odkrywaniu, na eksplorowaniu.
Kiedyś być może wartość nieruchomości była poszukiwana. Ale się zebrano i ją odnaleziono. Wskazano paluchem. O! Tu się schowała! Dziś jest już ona na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko postępować zgodnie z instrukcjami. Swoistymi nutami, które napisał zespół kompozytorów. Kto odegra napisane melodie ten dociera do wytyczonego celu. Kto pominie nuty ten melodii nie zagra. Wszystko mu się, prawdopodobnie, pochrzani.

Usługa jest tak formalnie skonstruowana by każdy, w miarę rozgarnięty, i ten głupszy i ten mniej głupi, zliczający do co najmniej kilkunastu, mógł sobie powyświadczać usługę. Za najlepszego usługodawcę dla podmiotu publicznego uważa się natomiast tego, który rachuje i zlicza do kilkunastu najtaniej a tym samym najlepiej
dla naszego kraju, narodu, dla naszej ojczyzny... "gdzie wierzby pośród pól...gdzie płonie słońcem wrzos i głóg".

W naszym fachu najlepsze orkiestry to orkiestry najtańsze. Są branżowe nuty więc jak się komu taka technologia nie podoba to zawsze może sobie po cichu, pod noskiem, donucić na swoją nutę.
Z orkiestrowaniem problemów nie ma, gdyż do odegrania jest ograniczona ilość piosenek, które wszyscy na kursach się uczyli. Najlepsze melodie to przecież te, które już były wcześniej słyszane. Jak ktoś się czuje Enrikiem Karuzem to niech sobie śpiewa gdzie chce ale tu go nikt nie prosił. To nie jest branża dla Karuzów.
Tu nie ma co poszukiwać, tu nie ma czego kombinować. Co było trzeba to zrobiono już wcześniej.

Innych piosenek niż te, które zatwierdzono w Departamencie Melodii, nikt słuchać nie zamierza. O tym, która piosenka jest ładna, a która nie żadne publiczność decydować nie będzie. Od tego jest Minister Melodii oraz odpowiednie komisje przesłuchujące. Nikomu wcale nie przeszkadza, że minister i członkowie komisji są głusi. Minister i członkowie komisji mają olbrzymie doświadczenie w czytaniu z ruchu warg.

A poza tym, i tego ministra, i tych z komisji, trzeba szanować a nie szargać dobre imię narodu i państwa. Nie po to dziad nasz walczył o polskość, żeby polskiego urzędnika szargano, któren w demokratycznych wyborach w wolnej Polsce usadzony został na swym stolcu.

Ostatnio Minister Melodii spłodził ze swoimi doradcami pismo o mniej więcej takiej treści:
"Daje się słyszeć to tu, to tam, że nuty wydrukowane w naszym ministerstwie zawierają błędy, Że odgrywane melodie brzmią fałszywie a także nie są możliwe do zagrania. Że publiczność obrzuca grających a to: pomidorami, jajami, padłą zwierzyną i pulpą ziemniaczaną.
Ja Minister Melodii jasno i wyraźnie oznajmiam, że powodem takiego stanu rzeczy jest niski poziom wykonawczy muzyków oraz niedorozwój odbiorców muzyki. Nie po to stworzono urząd Ministra Melodii za publiczne pieniądze, z dobranym za pomocą specjalnego klucza (i to nie wiolinowego) ciałem doradczym, żeby odbiorcy muzyki śmieli decydować o tym co jest przebojem a co przebojem nie jest. Która melodia jest fałszywa a która czysta. Nie mają też prawa wtryniać się też do tego muzycy, którzy jako odtwórcy mają pełnić rolę szafy grającej a nie jakiś Pendereckich. Nie po to od lat propagowane są piosenki, które wszyscy lubią i chętnie mają sobie nucić.

Piosenki są ładne i melodyjne o czym świadczy fakt, że są ładne i melodyjne. Kto jeszcze raz stwierdzi, że nuty zawierają fałsz zostanie odpowiednio oceniony i doceniony. Muzycy najbardziej krnąbrni muszą się liczyć z konfiskatą instrumentów.

Powtarzam:
Z radosnych okazji ma być odgrywana melodia: "O jakże wesoło dziś wkoło..."
Z okazji smutnych: "Jak anioła głos..."
Na tematy drogowe: "Tam gdzie nie ma dróg"
Na tematy rolne: "Rolnik sam w dolinie...",
Na tematy leśne:"Hej tam pod lasem coś błyszczy z dala..."


I to tyle jeżeli chodzi o zazdrość jaka ogarnia mnie gdy porównuje swoją usługę z usługą świadczoną przez muzyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz